piątek, 26 kwietnia 2019

Opole – miasto znane festiwalem i nieznane… miastem



Miasta Dolnego Śląska zawsze urzekały mnie swą urodą, a także irytowały zaniedbaniem. Wiadomo: tam siedzą kresowiacy, a oni od zawsze byli gospodarzami niefrasobliwymi i zawsze na estetykę swego otoczenia machali ręką.

W ponad tysiącletnim Opolu nad Odrą jednak jest inaczej. Tu silna grupa autochtonów wymusiła na przybyszach zza Buga zupełnie inne podejście do swojego miasta. Dlatego mimo poważnych zniszczeń odniesionych w czasie II wojny światowej udało się odbudować miasto w taki sposób, by nie straciło swej przedwojennej atrakcyjności. Być może Opolu pomógł fakt, że przed wojną była tu silna mniejszość polska, a być może szczęsny wybór na siedzibę corocznego Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej.
W każdym razie to bardzo piękne miasto. I trochę smutno, że ogółowi Polaków kojarzy się tylko z festiwalem. W tej materii chyba promocja Opola kuleje: co by szkodziło, by przy reklamowaniu zaproszonych wykonawców pokazać też urodę uliczek rynku, pomników? Do miasta mogliby ściągać nie tylko miłośnicy polskiej piosenki.
Do Opola trafiłem trochę przypadkiem. Po szczęśliwym dla mnie konkursie ZAiKS-u na sztukę teatralną w wyniku którego za jednoaktówkę „Żona Łysego” otrzymałem całkiem sporą nagrodę pieniężną i po skierowaniu owej „Żony” do realizacji filmowej – co rzecz jasna ponownie zasiliło moje finanse – postanowiłem zainwestować w siebie.
Od ponad roku biedziłem się z odlaniem w żywicy płaskorzeźby „Erynia”. Co odlew, to porażka. Po trzech kosztownych próbach najzwyczajniej brakowało mi pieniędzy na dalsze prace. Nagroda wszystko zmieniła. Stać mnie teraz było na profesjonalne odlanie mitycznej postaci w brązie. Rozejrzałem się po internecie i pośród rozmaitych odlewni i po zaznajomieniu się z ich warunkami wykonania usługi zdecydowałem się na ART-ODLEW w Opolu.
Tak po całonocnej jeździe pociągiem trafiłem do stolicy polskiej piosenki.
 



Stylowy, neogotycki dworzec Opole Główne.



Deptak przy ulicy Krakowskiej. Powstał… z niczego.
Prowincjonalną, zaniedbaną ulicę z wielką dbałością
zmieniono w stylowe miejsce przechadzek.
Podświetlona figura to nie rzeźba abstrakcyjna,
lecz jedna z wykonanych ze stali ławek.


Świt w ruinie u zbiegu ulicy Partyzanckiej z Północną.



I ponownie świt w ruinie u zbiegu ulicy Partyzanckiej z Północną.



Opolska Wenecja nad Młynówką.
Jest mniej spektakularna niż bydgoska, ale też ma swój klimat



„Most groszowy”, albo „Zielony mostek”.
Powstał już w 1894 roku. Obecny, secesyjny kształt
jest z 1903 roku. Nazwa „groszowy” wzięła się z opłaty
pobieranej za przejście.



Udane połączenie starych kamienic z nową siedzibą
Banku Pekao na Placu Wolności.



Ratusz miejski na Rynku. Wbrew pozorom nie jest taki stary.
Jego obecny kształt nawiązujący do renesansowego
pałacu Vecchio we Florencji powstał w 1936 roku



Pomnik założyciela miasta księcia
Kazimierza I Opolskiego obok ratusza. Rzecz wykonana 
przez ART-ODLEW,któremu i ja powierzyłem model z gipsu.



Wieża Piastowska. Jedyne wspomnienie
po zamku Piastów śląskich A zatem Wieża Piastowska…



…i artylerzysta, który ją wystrzeliwuje w Kosmos. 
Monument – też dzieło ART-ODLEW – nosi miano
„Brońmy swego opolskiego”.



Słynny w PRL-u pomnik bojowników o polskość Opola.
Ówczesna awangarda betonowa siliła się na <<simbola>> 
godnego patosu tamtych dni. Oto na skubiącej trawę krowie
stoi cycofon o rękach jak orangutan. 
Czy ów cycofon to Polska, a Opole to krowa (dojna)?



Pomnik Obrońców Poczty, ale nie gdańskiej, tylko opolskiej,
i nie z 1939 roku tylko z 1918-go.



Parowóz przy dworcu jako efektowny
znak wieku pary w komunikacji.