„Mróz przenikał do szpiku kości,
Najgorsza pora roku
Na podróż, i taką długą podróż;
Drogi w głębokim śniegu i wiatr ostry,
Sam martwy środek zimy”.
Thomas Stearns Eliot: Wędrówka Trzech Króli,
przekł. Krzysztof Boczkowski
Nie lubię
zimy. Najchętniej wykreśliłbym ją z kalendarza. A jednak mimo niechęci, mimo
zmian klimatycznych, które ją opóźniają, skracają, wydłużają, skokami
temperatury czynią nieprzewidywalną, wciąż jest i wciąż mnie wprawia w
przygnębienie. Brnąc w śniegu, czuję się wtedy jednym ze znużonych mędrców z
wiersza Eliota, któremu cel wędrówki nie przynosi ukojenia. Ratunkiem staje się
surowy śpiew Stinga pod instrumenty klasyczne z płyty „If On A Winter’s Night…” – mimo iż nie przepadam za Stingiem –
zwiewna melodia Mike’a Oldfielda z „QE2”
lub „Five Miles Out”, lektura „Odysei” pod czerwone wino albo samotny
spacer miastem uśpionym…
Światło i drzewa przed Klaryskami…
|
… i rysująca się w splątaniu zimowym kościelna wieża.
|
Romantyzm zimy kończy się dla mnie na Jagiellońskiej, gdzie jak zawsze ciemnieje czerwona wieża Poczty Głównej. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz